vry13eg1iiejumnzmup2t8zs0rph6z

Przychodzisz do pracy w świetnym humorze. Wszystko Ci się ostatnio układa w życiu zawodowym i prywatnym. Jesteś święcie przekonany, że nic nie jest w stanie zakłócić tego stanu rzeczy.

Zrobiłeś sobie swoją ulubioną małą czarną, bo jednym z postanowień noworocznych było zrzucenie kilku nadprogramowych kilogramów. Przywitałeś się już z Kaśką, Baśką i innymi osobami w teamie. Zasiadasz na swoim stanowisku pracy, włączasz komputer a tu mail:

Tomasz, podejdź do mnie w wolnej chwili.

Wiadomość od szefa Cię paraliżuje. Zaczynasz analizować czego mogłeś ostatnio nie dopilnować. W końcu nikt nie jest idealny i nawet Tobie się coś mogło przydarzyć.

Wdech, wydech i idziesz jak najszybciej, żeby mieć z głowy. Nieśmiało pukasz do gabinetu, wchodzisz i co widzisz? Zamiast uśmiechniętego przełożonego, napapurzoną minę jakby mu ktoś do kawy napluł. Słyszysz ostentacyjne „siadaj” i czujesz, jak zaczyna Ci się robić gorąco.

Koniec miesiąca i znów to samo

Jest dwudziesty szósty dzień miesiąca. Pracowałeś ze swoim zespołem cały czas na pełnych obrotach, ale a to klienci mieli ferie a to ktoś był chory. Sprzedaliście co się dało i ile się dało, no ale ciągle jest za mało. Zaczynają się wrzaski i szantaże, że jak do końca miesiąca nie zrobicie planu, to obetnie budżety a potem pomyśli o zwolnieniach.

Ty masz w sobie empatię i na myśl, że masz podziękować któremuś z pracowników, sam rozważasz, żeby zacząć szukać nowej pracy. Widziałeś, jak pracowali przez ten pierwszy miesiąc roku i nie masz im nic do zarzucenia. W końcu trudnymi klientami postanowiłeś, że zaopiekujesz się sam.

Samotność, plaga wśród ambitnych

Wróciłeś jak struty do swojego pokoju i starasz się nie okazywać emocji swoim podwładnym. Piszesz do każdego mail, ile jeszcze uda mu się w tym miesiącu sprzedać i jak możesz w tym mu pomóc, bo on uchroni Ciebie przed pokazaniem, że jest coś nie tak. W głowie myśli:

  • rzucę to w cholerę i pójdę pracować gdzieś indziej,
  • znów żona będzie mi marudzić, że się do niczego nie nadaję, bo szukam pracy a ona to ma to szczęście, iż się realizuje zawodowo,
  • może powinienem mieć swój biznes, tylko jaki i od czego zacząć (tu zapraszam Cię do siebie na warsztaty indywidualne więcej – referencje zadowolonych klientów na moim profilu https://www.linkedin.com/in/marta-olesiak/),
  • może lepiej, żeby mnie nie było, żona znajdzie sobie lepszego (jeśli żona Cię nie wspiera, to czas ją zostawić i zadbać o siebie, bo życie układa się całe życie).

Wrażliwość i empatia a biznes

Kiedyś jeden z moich dyrektorów powiedział na zebraniu wszystkich pracowników słowa, które zostały ze mną na zawsze:

Żeby być dyrektorem, trzeba być skurwysynem.

Tak, przeklął przy nas, ale miał w tym wiele racji. Ludzki manager bez wsparcia zaczyna się wewnętrznie biczować. Do tego, jak nie ma pomocy ze strony bliskich, tylko ciągłe żale i pretensje, popada w depresje.

Skąd ja niby to wszystko wiem?

Większość klientów indywidualnych z którymi pracuję ma ten sam awatar:

dobrze zarabiający mężczyzna, ambitny który ma stanowisko kierownicze czy dyrektorskie, ale nie ma wsparcia ani ze strony przełożonego, ani partnerki i dotarł do ściany, bo już nie chce tak dalej żyć jak wcześniej

Każdy z nich ma potencjał, który marnował, bo nie wierzył, że na tym może zarobić. Potrzebował kopniaka do zmiany.

Lekarstwo na humory szefa

Zmiana pracy na wyższych stanowiskach jest o wiele trudniejsza niż kiedy się było szeregowym pracownikiem. Zgodnie z powiedzeniem, że z wysokiego konia się boleśniej spada. Do tego czas też działa na niekorzyść, bo im zegar dłużej tyka, tym zwiększa się czas znalezienia nowej pracy. Nawet jeśli osoba ma w sobie pokorę i jest gotowa pracować za dużo mniej, niż wcześniej (tak, znam takich również). Niektórzy dyrektorzy uciekli z tego kraju do pracy na produkcji np. w Niemczech czy Holandii, ponieważ zobowiązania, które dotychczas spłacali bez wyrzeczeń, są tak duże, że pensja za mniej nie pozwoliłaby im na przeżycie.

Też jestem empatyczna i pamiętam do dziś, że wystarczyło, by się na mnie szef krzywo spojrzał, a już się biczowałam, iż coś robię nie tak. Dlatego uważam, że najlepszym lekarstwem na humory szefa jest praca na własny rachunek.

Klienci też je mają, ale są one tak znikome, że ich nawet nie zauważysz. Będziesz miał dobry humor codziennie. Jeśli chcesz zbudujesz sobie zespół, jeśli nie, to będziesz freelancerem, który jest wolny i korzysta z życia.

Najważniejsze to odważyć się a potem wytrwać, bo to właśnie wytrwali piją szampana. Oczywiście potrzebujesz też mieć czas na rozruch, więc bez posiadania oszczędności lub wystartowania, kiedy masz jeszcze etat, będzie ciężko. Jedno jest pewne, że da się tak żyć.

Ponadto w dobie Internetu możesz być kim tylko chcesz, więcej wiary, chciejstwa i zaangażowania.

Zapraszam po wsparcie, umów się jeszcze dziś

Marta🌷


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *