Postanowiłeś zaoszczędzić na współpracy z agencją zatrudnienia i/lub headhuneterem, więc opublikowałeś ofertę pracy na znanym portalu. Już zacierasz ręce, że znów Ci się udało przyoszczędzić, lecz nie dostrzegasz najważniejszego. Muszę Cię zmartwić, ale kiedy wystawiasz ogłoszenia na tak ważne stanowiska pracy w tradycyjny sposób, to widzimy to wszyscy.
Ogłoszenie wiszące miesiącami.
„Poszukiwany: Dyrektor Sprzedaży”, „Manager Operacyjny pilnie potrzebny”… Aha. To znaczy, że:
- nie macie nikogo na pokładzie,
- zwolniliście obecnego (pewnie się nie sprawdził lub nie daliście mu wsparcia we wdrażaniu zmian),
- obecny odszedł (ciekawe dlaczego?),
- albo… nikt nie chce przyjść.
I to jest dramat. Bo nie tylko klienci to widzą i zastanawiają się, czy warto z Tobą współpracować. Widzi to przede wszystkim KONKURENCJA. I już węszy. Już ostrzy zęby. Bo jak Ty nie masz kapitana, to oni płyną szybciej. Zaraz zaczną też podbijać do Twoich pracowników.
A teraz gorzej: widzą to też Twoi ludzie. Pracownicy. Szeregowi. Ci, którzy myślą:
“Serio? Mamy taki bajzel, że nie potrafimy znaleźć szefa?” “Kto tu w ogóle podejmuje decyzje?” “Czy ja powinienem szukać roboty zanim ten statek zatonie?”
I nim, Ty znajdziesz właściwą osobę, zwieją najlepsi specjaliści (ci słabsi raczej jeszcze zostaną, bo nie będą tak skuteczni w szukaniu pracy).
Otwarte rekrutacje na wysokim szczeblu to biznesowy ekshibicjonizm
Nie ma co pudrować rzeczywistości. Pokazywanie pustego fotela dyrektorskiego to jak powiedzieć całemu rynkowi:
„Hej, mamy chaos!”
I tu wchodzę ja — cały na czarno.
Headhunter.
Nie ogłaszam tego na LinkedInie, jako Twoja firma, jeśli w ogóle, to jako moje MOCompany. Nie wieszam ogłoszenia na portalach pracy. Rozmawiam z tymi, którzy NIGDY nie aplikują. Z tymi, którzy dzisiaj rządzą u konkurencji. Z tymi, którzy chcą coś zmienić, ale nie będą szukać pracy — to ja mam znaleźć ich. Baaa… przez to, że najczęściej na moich zajęciach warsztatowych goszczę specjalistów wyższego szczebla, to mogę mieć nawet od ręki właściwą osobę. Co lepsze, mam ludzi, którzy chcą się rozwijać a nie tylko zarządzać zespołem, dlatego zainwestowali w spotkania ze mną.
Dlaczego headhunting to nie luksus, tylko konieczność?
- Bo czas działa przeciwko Tobie – im dużej szukasz, tym więcej tracisz w biznesie, nie wspominając o tym, że nowa osoba może się przecież nie sprawdzić,
- Bo najlepsi nie aplikują – trzeba ich zachęcić do tego, by rozważyli zmianę (zadaj sobie pytanie, czy masz na to czas i czy Twój dział HR umie to zrobić skutecznie, czy nadal stosuje archaiczne sposoby sprzed 10 lat zadając bzdetne pytania, z których wszyscy się śmieją?),
- Bo poufność = kontrola narracji – jak inni nie wiedzą, co się dzieje w Twojej firmie, Ty możesz działać z większym rozmachem,
- Bo jak nie masz lidera, to masz chaos – a chaos kosztuje więcej niż moja faktura (w przypadku dyrektora zarabiającego 30 000pln miesięcznie brutto na umowę o pracę, inwestujesz 36 000pln we współpracę ze mną i jeszcze dostaniesz gwarancję, a teraz policz sobie ile będzie Cię kosztować rotacja pracowników, gdy zwieją, nim znajdziesz nowego – tutaj oferta https://mocompany.pl/rekrutacja-pracownikow-i-inne-uslugi/
Jest coś jeszcze, co jest istotne:
Ile kosztuje Cię obecnie proces rekrutacji, tj. ogłoszenia, czas na analizy CV, spotkania itp.?
Podsumujmy brutalnie:
🔻 Szukasz dyrektora publicznie? Strzelasz sobie w kolano.
🔻 Czekasz aż “ktoś się zgłosi”? Straciłeś czas, którego nie masz.
🔻 Nie działasz z headhunterem? Dajesz fory konkurencji.
A to wszystko w czasach, kiedy dobrych ludzi do zarządzania nie szuka się przez ogłoszenia, tylko przez relacje, wpływ i… telefon o 22:00.
Chcesz, żeby Twój nowy lider przyszedł z klasą? Czy może z ogłoszenia, które widzi cały rynek?
Wybór należy do Ciebie. Ale nie mów, że nie ostrzegałam.
0 komentarzy