vry13eg1iiejumnzmup2t8zs0rph6z

Miałam dziś nic nie pisać, ale ten temat nie daje mi spokoju. Ileż to razy nie podejmujesz działania, bo się boisz, jak druga strona to odbierze? Przechodzą Ci szanse na sprzedaż, rozwój czy spełnianie marzeń koło nosa. Skąd o tym wiem? Ja też nad nim pracuję.

Skąd się bierze lęk przed oceną?

On nie pojawił się znikąd. Prawdopodobnie, kiedy byłeś mały, ktoś śmiał się z Ciebie publicznie np. podczas odpytywania pod tablicą. Może też śmiali się z Twojego wyglądu. Jak wiemy dzieci bywają szczere do bólu. Kiedy ktoś wygląda ciut odmiennie, potrafią to wyartykułować często używając porównań zbyt śmiałych jak np.

„gruba beka”

No właśnie u mnie głównymi powodami do śmiechu były te nadprogramowe kilogramy, okulary i zgryz. A kiedy się dobrze uczyłam, żeby dostawać stypendia naukowe, bo w domu się nie przelewało, to byłam jeszcze kujonką.

Lęk przed oceną może być również podłożem ciągłego niezadowolenia rodziców z naszych wyników nauczania, zachowania i wyborów. Może też tak miałeś, że kiedy dostałeś piątkę, to było niezadowolenie, bo nie była to szóstka. U mnie moja babcia tak miała, że musiałam mieć najlepsze oceny, bo jak nie, to było lanie (mama akurat pracowała, żeby nas jakoś utrzymać, bo w dzieciństwie ojca nie miałam – więcej o mnie znajdziesz tutaj: https://ridero.eu/pl/books/jak_sprzedawac/).

Oni się na pewno śmieją ze mnie

Kiedy byłam nastolatką pamiętam, jak miałam wrażenie, że wszyscy się ze mnie śmieją, czy na mnie patrzą i widzą pączka. Choć w wieku szkolnym byłam szczuplejsza o dobre dziesięć kilogramów, niż obecnie, to i tak stale w lustrze widziałam się jako pulpet. Lubiłam się udzielać i być w centrum uwagi, ale kiedy już wychodziłam na środek, to żałowałam. Miałam te ciągłe myśli, co oni o mnie sądzą. Kiedy ktoś się z czegoś śmiał, to odbierałam to osobiście.

Nie tylko podczas występów publicznych tak było. Wystarczyło, że ktoś w autobusie się na mnie spojrzał i ja już się zastanawiałam, czy jestem gdzieś brudna. W walce z tym uczuciem pomogła mi literatura fachowa w której przeczytałam różne wskazówki o tym, jak być bardziej pewną siebie. Swoją cegiełkę dokładali systematycznie też panowie, którzy zaczynali mnie adorować. To pomagało i dodawało wiatru w żagle.

Chociaż miałam momenty, w których znów dopadał mnie lęk. Często było to następstwem odrzucenia np. przez sympatię (wyszłam przed szereg, chciałam się umówić z chłopakiem, który mi się podobał a on mnie odtrącił).

Zaangażowanie a praca nad lękiem przed oceną

Im częściej człowiek się udziela, tym mocniejszą skorupę posiada. Tak też było na studiach, kiedy już pracowałam w swojej pierwszej pracy a dodatkowo uczyłam się zaocznie. Praca z ludźmi, docenienie przez klientów (byłam najlepiej zorganizowaną kasjerką, więc nie musieli zbyt długo stać w kolejce w Biedronce) i dobre stopnie na studiach znów zwiększały moją pewność siebie zmniejszając tym samym lęk przed oceną.

Pamiętam do dziś ten moment, kiedy zaczęłam pracę w sprzedaży kart kredytowych na stacjach paliw i wyspach rozstawionych w galeriach, czy u klientów. To właśnie tam nauczono mnie zaczepiać ludzi. Człowiek chcąc zrobić wynik przestawał myśleć nad tym, co powiedzą inni, tylko działał. Dokładnie tego samego uczę dziś młodych (i nie tylko młodych) stażem sprzedawców, żeby nie myśleli a działali. W końcu co takiego się stanie, jeżeli ktoś nam podziękuje i powie, że się spieszy? A co on sobie myśli o nas? Tego nie wie nikt, dopóty, dopóki nie zapyta.

Trening czyni mistrza

Setki zaczepionych osób na ulicy, w autobusie, sklepie, u lekarza, czy w pracy spowodowały to, że dziś nie myślę o tym, co o mnie myślą inni. Szkoda mi czasu na dywagacje związane z tym:

  • czy nie popełniłam gafy,
  • jak mnie ktoś odebrał,
  • czy się spodobałam.

Życie to nie rozmowa rekrutacyjna, by każde studium przypadków rozkładać na czynniki pierwsze. Dziś moim celem jest przekazać wiedzę, rozwiązać problem klienta a nie analizować, co o mnie ktoś sądzi. Tylko żebym miała komu przekazać tą wiedzę, lub rozwiązać jego problem, nie mogę tylko siedzieć na dupie i czekać aż mnie sam znajdzie.

Lepsze jest wrogiem dobrego

Zamiast zagadnąć człowieka na ulicy spontanicznie, szykujesz się tak długo do tego, jak tą rozmowę przeprowadzić, że tracisz tą osobę bezpowrotnie sprzed oczu. Nim nagrasz swój pierwszy materiał video na YouTube kupujesz sprzęt, szukasz lokalu, a jak już masz to i tak nie nagrywasz, bo uznajesz swój pomysł, że jest

do bani

Podoba Ci się jakaś osoba, więc zamiast zaprosić ją na spacer (kawa mi się jakoś źle kojarzy) wolisz jej brzęczeć w ten czat dniami i nocami o byle pierdołę, a nóż widelec się domyśli, że jest w Twoim typie. Nim zadzwonisz do klienta, tracisz godziny na przeglądanie witryn w Internecie, a kiedy już dzwonisz, on nie odbiera. Bezpowrotnie takim działaniem dajesz odejść innym klientom do konkurencji (wystarczyło rzucić okiem z kwadrans na to co potrzeba i przygotować sobie pytania otwarte).

Alienujesz się jak tylko możesz zamiast bywać wśród ludzi z zamiarem dowiedzenia się o nich jak najwięcej (nigdy nie wiesz, kto kogo zna i może polecić Cię dalej, Świat wbrew pozorom jest mały).

Skąd ja taka mądra niby jestem 😁

Ja też taka byłam. Bezpieczne grono najbliższych znajomych. Najlepiej mieć święty spokój z książką w ręku z dala od wszystkiego. Tylko sprzedaż się sama nie zrobi. Chcąc zarabiać więcej trzeba stale poszerzać grono kontaktów. Rozmawiać z ludźmi przypadkowo i bez celu (chętniej się poleca osoby, które się lubi i nas wprawiają w dobry nastrój). Pojawiać się to tu, to tam. No i najlepiej wyskakiwać z każdej lodówki, by nas pamiętano.

Mnie też się wydawało, że:

  1. Mam za małą wiedzę, by publikować w social mediach, więc będą się ze mnie śmiać,

  1. Nie wyglądam dość dobrze a do tego ten dziecinny głos, więc mnie wyśmieją na YouTube. Dziś subskrybenci się zjawiają sami, choć ostatnio nic nowego nie nagrałam.

  1. Nie będę trenerem, bo co, jeżeli ktoś mi zada pytanie, na które nie znam odpowiedzi?
  2. Nie dam rady pracować na swoim.
  3. Będą się ze mnie śmiać, kiedy będę występować na scenie. Specjalnie ich dziś rozśmieszam, bo na scenie to się czuję jak ryba w wodzie i uwielbiam patrzeć na uśmiechnięte twarze.

Miej wyjebane a będzie Ci dane 😉

Tak mawiała moja koleżanka z pracy, jest już nawet taka książka. Natomiast coś w tym jest, że im bardziej luzujemy gumkę w majtkach, tym lepiej nam to wszystko wychodzi. W końcu rozmowy z klientem przez telefon wprawiają rozmówcę w dobry nastrój, kiedy są na luzie. Spotkania sprawiają, że nie możemy się doczekać kolejnych no a my sami zarabiamy coraz więcej przy mniejszym stresie.

Jest coś jeszcze. Odstresowany człowiek automatycznie częściej się uśmiecha i ma dobry nastrój. Ten dobry nastrój sprawia, że on staje się ładniejszy. Emanuje urokiem osobistym, który powoduje to, że inni ciągną do niego jak pszczółki do miodu. Efektem ubocznym tego działania jest więcej zer na jego koncie.

Tak, to właśnie leżało mi na sercu i nie dawało spokoju do tego stopnia, że aż musiałam się podzielić 😁. Ja lubię to co robię. Uwielbiam pracować z ludźmi nad ich wewnętrznym krytykiem i zarażać tą swoją dziecięcą energią, która przełamuje lody. Ponadto jakoś tak miło się patrzy, kiedy inni się rozwijają i odnoszą sukcesy.

A Ty, kiedy zaczniesz działać zamiast szukać kolejne obiekcje w swojej głowie?

Porozmawiajmy co razem możemy zrobić

tel:535506508


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *