vry13eg1iiejumnzmup2t8zs0rph6z

Za oknem zimno i deszczowo a do tego coraz szybciej ciemno. Ledwo wakacje się zaczęły a już się skończyły. Latem Twoja psychika jakoś jeszcze się trzymała. Słoneczko, ciepełko, gwar ludzi wspomagał jej odporność. Dzięki temu przygniatające problemy zeszły na dalszy plan. Nim pozwolisz, żeby dopadła Cię depresja i myśli samobójcze które lubią dopaść nawet mnie, koniecznie przeczytaj ten artykuł.

Praca zdalna z jednej strony szansa z drugiej zagrożenie

Pracuję zdalnie od 2018 roku. Codziennie włączam komputer przy śniadaniu. Mój dom jest pusty od rana do wieczora. Czasem tylko słychać walenie skorupy żółwia o panele (koniecznie polecam posiadanie zwierzątka w domu, stworzenie, które patrzy na Ciebie wydziela oksytocynę i pomaga znaleźć sens życia).

Pewnie zdziwi Cię to, że osoba posiadająca blisko 30 000 kontaktów na LinkedIn spędza większość dni sama. Dzieję się tak głównie dlatego, że za każdym razem, kiedy trafię na bliższą relację okazuje się, że druga strona miała w tym interes (jak nie znalezienie pracy, pomoc w biznesie to chęć seksu bez zobowiązań).

To, że widzisz codziennie post lub artykuł w social mediach, to że oglądasz moje zdjęcia w relacjach na Facebooku nie oznacza, że wiodę cudowne życie bez krzty problemów.

Mój główny kontakt ze światem jest online. Czasem ktoś znajdzie czas na spotkanie, jednak większość rozmów jakie przeprowadzam odbywają się telefonicznie lub na komunikatorach a to już nie to samo.

Kiedy wszystko idzie dobrze, zlecenia spadają i się dzieje, to prywatne problemy nie dobijają tak bardzo a i ta cisza jest niezauważalna. Mając budżet wypadam do restauracji na obiad a tam zawsze znajdę kelnera czy kelnerkę do rozmowy.

Gorzej, kiedy nie idzie również w firmie.

Ja już nie mam po co żyć…

Czasem mam takie rozmowy z kandydatami, którzy długo nie mogą znaleźć pracy. Doskonale wiem, jak się czują. Sama wielokrotnie staję pod ścianą. Przecież jak mnie zabraknie na tym świecie to nic się nie stanie. Jednego konta mniej na LinkedIn.

Apropos LinkedIn, jestem w szoku, że żaden z psychologów i coachów nie zareagował pod moimi weekendowymi postami. Czyżby zabrakło im kompetencji, żeby publicznie udzielić wsparcia? A potem ludzie się dziwią, że Polacy tak mało chodzą do specjalistów, bo do kogo mamy chodzić, jak tylko wszyscy potrafią wodę lać? W wiadomościach prywatnych też ich zabrakło.

U każdego sensu życia doszukuję się łatwo, a to bo mają dzieci, a to bo mają marzenia do zrealizowania. Samej sobie czasem jest mi po prostu ciężko go znaleźć. Dobrze, że mam takie osoby, do których jeszcze mogę zadzwonić w kryzysie. Chociaż często zamiast rozmowy wolałabym zostać po prostu przytulona.

Bliskość, która wymiera

Musisz być wykształcony, musisz odnieść sukces, musisz się rozwijać to, dlaczego nie ma, że musisz umieć wyrażać emocje i kochać drugiego człowieka?

Dożyliśmy czasów, gdzie domy tworzy się z pustaków. Ludzie zakładają rodziny, bo tak trzeba, bo tak wypada a potem są nieszczęśliwe małżeństwa chłodne jak lód i niekochane dzieci.

Tak, wiem, że brzmi to brutalnie, ale z czegoś się bierze rosnąca liczba rozwodów. Te miłości na pokaz są ulotne jak jesienne liście na wietrze. Prawdziwa miłość nie potrzebuje poklasków, nie musi się chwalić w mediach społecznościowych, że jest. Baaa…. ja specjalnie chronię swoją rodzinę, bo nigdy nie wiem na jakiego psychopatę trafię w sieci.

A czemu ludzie się już coraz mniej przytulają?

Okazywanie uczuć to słabość

Moim zdaniem największą słabością ludzkości jest tłumienie uczuć. Oczywiście o ile gniew i agresja to te uczucia, nad których wyładowaniem pracować trzeba i byleby nie na drugim człowieku, czy innej żyjącej istocie, to dlaczego ludzie się już nie przytulają. Co złego było w całujących się parach na ulicy, że zaczęto ich mandatami straszyć? Przecież to takie miłe popatrzeć na dwoje zakochanych.

Tak, są chore czasy, w których za przytulasa można trafić do więzienia posądzonym o molestowanie. Przytulanie w biznesie na dzień dobry i do widzenia, jeśli widzimy, że druga strona się na to zgadza, przecież nie jest czymś złym. Oczywiście o ile unikamy stref erogennych.

Ponadto, nie od dziś wiadomo, że człowiek potrzebuje człowieka a nie Messengera, SMSa, telefonu, Zooma tylko osoby, która usiądzie obok niej, lub pójdzie z nią na spacer.

Kochaj bliźniego swego jak siebie samego

To jest straszne, że tak wielu ludzi siebie nienawidzi. Widać to idealnie po tym, jakie mają podejście do innych osób. Ta opryskliwość, cyniczność, fałsz, wykorzystywanie, manipulacja to nic innego jak pokłosie nieakceptacji siebie, perfekcjonizmu, życia dla spełniania cudzych oczekiwań.

Jak sobie poczytasz niektóre komentarze pod moimi postami, to zobaczysz ten wylewający się jad i publiczne udowadnianie samozajefajności. To się rzuca w oczy na odległość. Biedak, czy bidula siebie nie kocha, więc tylko czeka, żeby się dopierniczyć pod cudzym postem albo polansić na cudzych zasięgach, bo zazdrości w ukryciu samozaparcia i pracowitości tej drugiej osobie a licząc, że idąc drogą na skróty, ją wyprzedzi.

Droga na skróty to nie tędy droga

Wychodzenie ze strefy komfortu wymaga wysiłku i spontaniczności. Wysiłkiem jest przełamanie rutyny. Wyłączasz autopilota i np. zamiast komentować czyjś post odruchowo, piszesz swój własny. Możesz też zamiast zrobić to co zaplanowałeś w 100%, zrobić w 80% a te 20% czasu przeznaczyć na coś niespodziewanego np. zajrzeć do znajomego, wyskoczyć do kina, pojechać za miasto.

Jesteś przyzwyczajony do planowania swojego życia. Najchętniej zaplanowałbyś datę śmierci i sposób w jaki umrzesz. Tego wymaga od nas system od pracodawcy począwszy a na komunikacji miejskiej skończywszy (dlatego poruszam się nogami i samochodem, bo jestem niezależna).

Ciągle coś planujesz a jest to już tak chore, że nawet planujesz śniadanie. Nie słuchasz własnego organizmu, tylko zmuszasz go do posiłków w godzinach narzuconych przez pracodawcę (tak nabawiłam się znacznej otyłości pracując w banku, gdzie zaczynałam pracę o 7.00 a miałam przerwę śniadaniową o 13.00 po opuszczeniu okienka obsługi).

Pęd życia zwiększa ryzyko depresji

Dziś pierwszy września. Z językiem przy ziemi lecisz z pociechami na rozpoczęcie roku szkolnego. Potem grzejesz dzidę po sklepach papierniczych, bo jeszcze coś trzeba do kupić. W między czasie myślami jesteś w pracy i modlisz się, żeby tylko nie dzwonili albo co gorsze, by zdążyć się jeszcze pojawić w pracy.

Ci co nie mają dzieci dla odmiany są spychani na margines. W pracy nie mają tematów, bo większość kręci się wokół problemów pieluchowo – przedszkolno – szkolnych. Zatem siedzą przy swoich biurkach i kiedy nikt nie patrzy to klikają w komunikatorach na telefonie ze swoimi znajomymi, żeby nie zwariować.

Dziś mało kogo interesuje druga osoba. Młodym się przykleja łatki, że siedzą w telefonach, zamiast się o nich zatroszczyć i zaangażować. Dorośli żyją w pędzie praca – dzieci – dom i zatrzymują się jedynie na chwilę, kiedy jakiś znajomy niespodziewanie umrze (to jest dopiero paradoks, za życia go nie odwiedzali, ale na pogrzeb to pojadą popłakać, takie to wszystko teraz na pokaz).

Alienacja jeden drugiego, brak empatii, rywalizacja i ten ciągły pęd do bycia najlepszym we wszystkim (pokłosie do bycia najładniejszą/najładniejszym mijasz codziennie na ulicy w postaci ataku klonów wyglądających tak samo już od najmłodszych lat) to samo udoskonalająca się pożywka do rozwoju depresji. Kwestia czasu aż dopadnie jednego, czy drugiego.

Depresja to kolejny pomysł na biznes

Ilu pseudospecjalistów musiałoby zamknąć swoje biznesy, gdybyśmy nagle zaczęli dbać jeden o drugiego. To, że raptownie dużo się mówi i pisze o dobrostanie psychicznym musi z czegoś wynikać. Jak myślisz z czego? Jak nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze.

Ta znieczulica co panuje w relacjach pozwoliła na tworzenie nowych trendów. Zamiast spotkać się z przyjacielem za darmo, dziś spotykasz się ze specjalistą za niemałe pieniądze (tylko Ci co są za darmo są dla mnie wiarygodni, chociaż trudno się do nich dostać). Co gorsze zamiast bliskości i wsparcia dostaniesz kolejne pigułki, które na jedno Ci pomogą a na drugie zaszkodzą (chemia to chemia, mam mamę, która była laborantką i całe życie unika chemii dzięki czemu cieszy się dobrym zdrowiem).

Gdybyś miał wsparcie w codziennym życiu, to uniknąłbyś zaawansowanych stanów depresyjnych. Każdy miewa gorszy moment i wtedy potrzebna jest druga osoba, która potrafi podnieść z kolan za darmo i bezinteresownie (w końcu jak masz wypadek to również Twoje życie ratowane jest za darmo i bezinteresownie).

Twój pracownik Ciebie potrzebuje

Jeśli widzisz, że efektywność w pracy Twojego pracownika ostatnio spadła, zanim zwolnisz zacznij rozmawiać. Warto też mu dać inne zadania np. zaangażować go do wymyślania tematów na publikacje w social mediach. Dlaczego tak?

  1. człowiek, do którego puka depresja, potrzebuje być potrzebny,
  2. im więcej myśli człowieka skierujemy w pozytywną stronę np. do działania w dodatkowych projektach a nie do tego, żeby go biczować np. za brak sprzedaży, tym mniej przestrzeni zostaje na czarnowidztwo, które przyjaźni się z depresją,
  3. ktoś komu ktoś umarł albo rozstał się z partnerem potrzebuje być potrzebnym, ale nie jako darmowy wół roboczy, ale jako wartościowy pracownik, bez którego organizacja nie może się obejść (potrzebuje mieć poczucie, że jest ważny dla Ciebie a jego życie ma sens bez tej osoby).

Na koniec dodam, że nigdy nie studiowałam psychologii. Wszystko co wyżej napisałam jest prosto z serca i moich doświadczeń na sobie samej i spotkanych na drodze życia osobach.

Wszystkie publikacje, na które trafisz w sieci i czasopismach branżowych zostały napisane przeze mnie specjalnie dla Ciebie, żebyś czerpał garściami z moich doświadczeń i nie popełniał moich błędów.

Masz niedosyt to zajrzyj na moją zabezpieczoną certyfikatem SSL stronkę www.mocompany.pl tam jest też blog oraz linki do innych moich materiałów.

Dziś życzę Ci szczęśliwego miesiąca września i prawdziwych bezinteresownych przyjaciół wokół.

Przytulam

Marta 🌷


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *